Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2005
Deszczyk byl deszczu nie ma. Z nieba plyna potoki lawy zalewajac ludzi i ulice. Wkrotce jak ufole przyleca do Polski to bede skladac obywateli z kupek popiolu. Jan Kowalski - miliard czastek. Nic tylko rzewnie zaplakac suchymi lzami. Dobrze ze mam wiatraczek. Rozwieje moj pyl i nie beda mieli nic do skladania. Super. Po prostu bosko.
Witam! Kolejny wesoly sloneczny dzien. Muchy pijane goracem obijaja sie o szyby. Pot leje sie ze mnia wesolym strumyczkiem i wsiaka w krzeslo, juz teraz smierdzi jak kilkudniowy trup. Pod koniec roku zakwitnie, powie ze mnie nie lubi i wyjedzie w gory. Eeech. Trudno dzis o dobre meble. W kazdym razie jest cieplo i nudno.
Pogoda klasycznie wyciagnela kopyta. Najpierw lalo, a teraz jest po prostu goraco. I jak tu wierzyc synoptykom. Juz lepiej bylo jak lalo, przynajmniej bylo chlodno. A nadmiar wilgoci? Kobiety i zaby nie narzekaja.
Wredny sabotazowy atak pozbawil mnie wczoraj mozliwosci napisania kilku slow do moich czytelnikow. Uwaga czytelnicy: kilka slow. Brawa i oklaski prosze skladac w przedpokoju. To wymagalo ode mnie tyle wysilku ze ide spac. Dobranoc.
Minal kolejny dzien. Wprost nie moge sie doczekac zimy. Slonce w oczy mnie dobija. Jeszcze bardziej dobija mnie gorac i nuda. Normalnie takiej stagnacji to juz dawno nie przezywalem. Eeech...
Na butelce z woda siedzi pajaczek. Zaczalbym sie martwic gdyby byl bialy. Zawial wietrzyk i pajaczek odlecial.
Obraz
Martwe morze stoi wokol nas.
Obraz
Wrona stracila glowe. Nagle i bolesnie.
Wsparcie chemiczne dotralo w ostatniej chwili. Niektore przyczolki zostaly odbite. Dzisiaj przybyla zamowiona tajna bron typu As, ustawiczne bombardowania przyniosly w koncu zakladany skutek. Kampania w toku.
Kolejny dzien walki na froncie chorobowym. Wirusy zajely kilka znaczacych przyczolkow. Ostrzeliwuja nasze pozycje, pod wieczor spodziewane wsparcie batalionu chemicznego. Sen, apap, aspiryna!
Dzisiaj sie troszke lepiej czuje. Wiem, ze od kilku dni pisze o totalnych pierdolach, ale moje skromne zycie przepelnia codzienny kieracik. Praca, dom, spanko. Dobrze ze w lykendy moge zrobic czasem cos innego, inaczej dawno bym juz zwariowal. Czy czyta to ktos o kim nie wiem ze czyta?
Kreci mi sie w glowie, caly swiat wiruje. Pewnie bede chory dopadly mnie mikrobskie chamy. Umre wkrotce nagle, ziemie wnet nawioze. Chcialem se polatac, bede parowozem.
Pogoda dzisaj jest w miare. Rano padalo, a teraz jest chlodno, ale nie pada. Ciekawe jak dlugo utrzyma sie taki stan. A na marsie sucho.
Weekend sie zaczyna. Sie likenduje. Bedzie super. Zajezdze sie na rowerku na amen.
I znowu lato zaskoczylo drogowcow, zapowiadali deszcze a mamy upaly. Moze to i dobrze. Ale ja nie lubie sie gotowac na slonku, wtedy jest za goraca.
Zrobilem eksperymenta. Zapokupilem trzy ekspresowe jednokubkowe kawy i je wypilem. Ciekaw jestem czy mnie to obudzi. Licze sie z ryzykiem ucieczko moich wrzodow przez sciane zoladka. Pozyjemy zobaczymy, ale tez zobaczymy czy pozyjemy. Pogoda dzisiaj straszna, niby jest cieplo ale slonka nie ma (i dobrze), ale ani w ta ani w tamta. Ani to pada ani to grzeje. Taka niezdecydowana.
Wczoraj podczas regulacji i konfiguracji rowera dolozylem sobie piacha w nochal. Nic tylko sie zalamac. Starzeje sie. Za chwile skopie sie w ciemnej uliczce, albo co.
Dwiesciepiedziesiat tysiecy prorokow, co dzien, co chwile dotrzymuje mi kroku. Nie moge jesc, nie moge spac wcale, cuda mi prezentuja okazale. Nie uwierze, nigdy, cudow nie ma, przypadkiem ide srodkiem nieba.
Wczoraj zapokupilem rower, jako ze byla to droga przez meke wiec oszczedze wam jej tutaj. Wystarczy ze nadmienie ze wiekszosc elementow bede musial wymienic, czesc dokupic duzo samemu wyregulowac. Ale jezdzi i sie kreci. To chyba dobrze. Pumpka tez by sie przydala. Ale co tam, nie mozna miec wszystkiego. Teraz musze jeszcze zakupic mape turystyczna okolicy i ruszyc zwiedzac i poznawac, ale przede wszystkim odnalesc lokalne kapieliska.
Bede sie odchudzal, tluszczyk z brzusia spalal. Bede se rowerkiem w miescie popierdalal.
Przeklete przyczyny techniczne, jak zwykle wszystko sie na nie zwala. Zone boli glowa - problemy techniczne. Nie staje - problemy techniczne. Zabiles zone, dzieciaki tesciowa i sasiadke - tak samo. Ze tez problemy techniczne nigdy nie dotykaja glownych sprawcow powyzszych problemow technicznych.
Po moim biurze chodzi nieswiadomy pozeracz cudzych buleczek. Kupilem sobie dwie i kefirek, ale pomyslalem ze nie zjem dwoch na raz, jedna odlozylem dalej. Wypilem kefirek zjadlem buleczkie. Po godzinie postanowilem zjesc druga lecz jej nie odnalazlem. Czyzbym byl nieswiadomym samoozeraczem? Zaczynam sie bac samego siebie. Jeszcze zbirow nasle na siebie i tyle bedzie.
Mala Porabana Korporacja (w skrocie MPK) wprowadzilo imienne bilety sieciowe. Nalezalo sie tego spodziewac juz od dawna, jednak nie zostalo to poparte zadnym spadkiem ceny. I ja mam wrazenie, ze jest to mocno zakryta podwyzka. Gdyz nie mozna w kilka osob na jednym bilecie jezdzic, kazdy musi miec swoj. Ciekawe ile na tym zyskaja?