niedziela, marca 11, 2007

Plasterek z Osiołkiem

W tym lesie podobno straszy, że też jemu zawsze trafiają się najgorsze patrole. Niezbyt pewien siebie rozpoczął marsz do kolejnego posterunku. Dowództwo dawno temu powinno było zrównać to wszystko z ziemią, mówią, że są tutaj jakieś chemikalia, że mogłoby to wszystko wybić nas do nogi, ale ja im nie wierze. Po prostu nie mają dość jaj by raz na zawsze zakończyć sprawę tego przeklętego lasu. Rzucił niedopałek na ziemie i zagniótł go butem, płomień oświetlił mu twarz. Nim zdołał wciągnąć pierwszy haust dymu tył jego głowy wybuchł czerwoną chmurą malując drzewa i krzewy na krwisto-mózgowy kolor.

***

Mój brat jest taki dobry dla mnie, dba o mnie. Odkąd zaginęli jej rodzice opiekowała się starszym bratem. Przynosił jej różne rzeczy z lasu. Gotując z mamą nauczyła się kilku potraw, inne znalazła w jednej mądrej książce z łyżką na okładce. Brat przynosił jej różne rzeczy które ona gotowała albo piekła. Przynosił drewno, kwiatki, czasem jakieś kolorowe kamyki. Lubiła swojego brata, był dla niej bardzo dobry. To jej brat wymyślił sposób na to by gotować tak żeby nic nie było widać. On mówił, że w lesie są złe duchy i on je odstrasza. Jej brat jest taki odważny samemu walcząc z tymi okropnymi duchami.

***

Z dowództwa w końcu przyszły rozkazy oraz posiłki. Raz na zawsze rozprawimy się z tajemnicą tego lasu. Wysłał w las kilkudziesięciu ludzi z psami. Bojąc się, że "duchom" pomaga któryś z jego ludzi polecił by przysłani z dowództwa snajperzy wcześniej niż inni zajęli miejsca w lesie. To będzie klasyczne polowanie z nagonką. Wręcz nie mógł doczekać się wieczora, gdy jego adiutant doniesie mu o tym, że problem został rozwiązany.

***

Braciszek przyszedł dziś wcześniej, był zmęczony i śpiący. Widziałam, że jest ranny. Te leśne duchy na pewno dopadły zgrają. Brat mówił, że same są tchórzliwe, tylko jak jest ich więcej to stają się odważne. Pomogłam mu się rozebrać, związałam miejsca gdzie krwawił. Coś zadrapało go na twarzy, zakleiłam to zadrapanie plasterkiem. Jak byłyśmy w mieście z mamą to mama kupiła mi takie zabawne plasterki, na jednym był króliczek na innym był osiołek na jeszcze innym taki śmieszny miś. Został mi już tylko plasterek z tym śmiesznym misiem. Brat mówił, że jak się zaklei zadrapanie to później śladu nie ma. Siedziałam przy nim długo, w końcu zasnęłam. Gdy się obudziłam jego nie było, duchy musiały zabrać go gdy spałam. Brat często uczył mnie jak walczyć z duchami, czasem pomagałam mu na nie polować. Muszę odzyskać mojego brata.

***

Nie tak wyobrażał sobie zamknięcie tej palącej kwestii. Co prawda psy w końcu doprowadziły do źródła wszystkich problemów. Niestety końcowy sukces byłby lepiej przyjęty gdyby nie to że był okupiony takimi wręcz horrendalnymi stratami. To miało być polowanie, i było, tylko że nikt go nie uprzedził że to jego podwładni będą zwierzyną. Z upitej do połowy butelki nalał do pustej od krótkiej chwili szklanki. Można było to rozwiązać lepiej, można było łagodniej. Nic nie było w porządku. Nie dawała mu spokoju myśl, że odnaleziony w końcu martwy snajper był opatrzony. Wyglądało to tak jakby zostawiono go tam dla niepoznaki, dla odwrócenia uwagi od czegoś. Tylko od czego? Bez pukania do pokoju wparował adiutant.

***

W lesie znowu straszy.


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Zawsze mówiłam, że masz talent. Musisz napisać bajkę-usypiajkę dla Samwieszkogo. ;)

Prześlij komentarz