Nie znała go. On nie znał jej. Widziała go, jako jedyna. Całkowicie siwy mężczyzna w podeszłym wieku. Odziany na czarno, w długim płaszczu i z torbą przewieszona przez ramię.
To była środa, kilka dni po jej 21 urodzinach. Środek dnia, środek miasta. Pisk opon, tępy odgłos. Wypadek. Tłum gapiów. W oddali wycie karetki.
Czas zwalnia.
On. Wyłania się z tłumu. Podchodzi do leżącego na ulicy klęka. Swoją dłonią obejmuje usta ofiary. Mieniąca się kula wypływa z ciała podążając za unoszoną w górę ręką. Torba przyjmuje ten dziwny ciężar.
Spojrzenie.
Ona. Cały czas patrzy mu w oczy. On. Odwzajemnia to spojrzenie. Zaskoczony. Zdziwiony. Zmęczony.
Czas.
Przyjeżdża karetka. Nieznajomy znika. Tłum się rozpływa.
To była środa, kilka dni po jej 21 urodzinach. Środek dnia, środek miasta. Pisk opon, tępy odgłos. Wypadek. Tłum gapiów. W oddali wycie karetki.
Czas zwalnia.
On. Wyłania się z tłumu. Podchodzi do leżącego na ulicy klęka. Swoją dłonią obejmuje usta ofiary. Mieniąca się kula wypływa z ciała podążając za unoszoną w górę ręką. Torba przyjmuje ten dziwny ciężar.
Spojrzenie.
Ona. Cały czas patrzy mu w oczy. On. Odwzajemnia to spojrzenie. Zaskoczony. Zdziwiony. Zmęczony.
Czas.
Przyjeżdża karetka. Nieznajomy znika. Tłum się rozpływa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz