Miasto
pomniki których znaczenia już mi nikt nie objaśni bohaterów strzaskane kadłuby tkwiące w postumentach parki zielone od pleśni gnijące turystów szczerzących kości do słońca dzieci czaszki nagie i spękane mieszkańcy miasta stosami po ulicach leżą budynki piękne teraz w pył rozsypane mosty szerokie pod wodą świecą drogi szerokie szczękami czasu przeżute idę tym miastem jak obcy, turysta rękami bez mięsa zachwyt wyrażam