piątek, grudnia 30, 2005

Pieniadz. Jemy pieniadz, spimy w pieniadzach, wydalamy pieniadz i pieniadz nas zabija. Tym czym woda jest dla rybek, tym pieniadz jest dla ludzi. Jest naszym naturalnym srodowiskiem. Nawet wyzsze uczucia maja uzasadnienie ekonomiczne.

środa, grudnia 28, 2005

Dzisiejsza wizyta w sklepach utwierdzila mnie w przekonaniu ze swieta byly tylko po to by wyciagnac kase od ludkow. Pal licho kto i kiedy sie urodzil.
Grunt ze mikolaja mamy.

wtorek, grudnia 27, 2005

Minione swieta moge okreslic czterema slowami: za duzo, za tlusto. Przezylem ten kaloryczny zamach na moje zycie i wrocilem do swojej szczesliwej norki w obecnym miejscu zamieszkania. Urzadze sie jak dzin i nakupie wiecej poduszek.
Tylko skad wezme butki z dzwoneczkami w odpowiednim rozmiarze?

piątek, grudnia 23, 2005

Jutro Wilia. Wesolych swiat zycze wszystkim czytajacym. Niech was jajka spadajace z choinki nie pozabijaja.
Co myslicie o konkursie dla najwierniejszych czytelnikow? Glowna nagroda: promienny usmiech autora.

czwartek, grudnia 22, 2005

Jeszcze tylko dwa dni i swieta beda. Laba calkowita przez okragly tydzien, po prostu super. Programowanko, projekty, zero kieratu, milusio.
Jak myslicie? Czy dodanie aktualnej pogody uczyni te strone badziewna?

środa, grudnia 21, 2005

Dzis jest najdluzsza noc w roku. Ciemnosc od poludnia do poludnia panuje nad swiatem. Kosiarz pedzi ulicami.
Kupie sobie buty siedmiomilowe i w razie czego zwieje na Arube. Bede popijal drinki z palemka wprost z kokosowego kokosa.

wtorek, grudnia 20, 2005

Zgadnijcie jaki bajer dodalem.
Dzisiaj mialem sen. Snilo mi sie ze mialem syna. Niejasno pamietam ze byl geniuszem, tylko czemu ceratka byla szesciokatna?
Wczesnie sie polozylem lulu i obudzilem sie wyspany. Pieknie. Terapia swiatlem sniegu dziala.

poniedziałek, grudnia 19, 2005

Cudem przezylem ostatni weekend. Zachrzan totalny. Padniety i spiacy. Dzis jednak obudzilem sie wyspany i przydreptalem przez sniegi do pracy.
Czy snieg nie mogly zostac sztandarowym towarem eksportowym dla naszego kraju? Mamy go pod dostatkiem, jest tani i w miare dostepny. Kazdemu bezrobotnemu lopate i niech pakuja do wagonow. Ile moglibyscie zaplacic za ten snieg?

sobota, grudnia 17, 2005

Chyba pora juz lulu isc. Jutro do szkoly, wchodzic po same ramiona w wypiete doktorskie pupy.

czwartek, grudnia 15, 2005

Kolejny bezproduktywny dzien umknal mi na nicnierobieniu, spaniu i gadaniu przez neta. Jutro wizyta u dentysty. Czuje zimne palce strachu, ale zasne na pewno.
Pomimo zagrozen plynacych ze wspolczesnego swiata moj dzien zaczal sie dobrze. Spalem w autobusie, siedze w pracy. Zapowiada sie piekna choc nieprzewidywalna pogoda. Kiedy w koncu bedzie snieg?

środa, grudnia 14, 2005

Dodalem status z Jabbera do bloga, jakby ktos nie zauwazyl to te lampeczki tam z boku. Kiedys moze bede mial inne rysunki. Na razie te mi sie podobaja.
Wypatruje tej zapowiadanej zimy i jakos jej nie moge wypatrzec. Obiecywali mrozy sniegi katastrofy ekologiczne. Jedynie co jest to chlodniej. Swieta musza byc biale.

wtorek, grudnia 13, 2005

Kolejny dzionek. Dzisiaj rano byla bardzo zimowa pogoda, nisko snujace sie chmury odrealnily calkowicie swiat. Jesli mialbym zgadywac jak wyglada czysciec to wlasnie tak jak dzis rano.

piątek, grudnia 09, 2005

A dzis znowu pada snieg. Pada i pada i sypie i wogole. Zimna zima a ja w trampkach. Ale lubie to, dzieki temu mam lepszy kontakt z gruntem. Musze zaczac biegac i wstawac wczesniej. Teletubisie potrafia obudzic ale glupio po raz kolejny widziec tylko koncowke.

środa, grudnia 07, 2005

Pogoda znaczaco sie popsula. Jest coraz ciemniej i coraz zimniej. Studnia zimy coraz bardziej otacza mnie swymi zimnymi paluchami. Kiedys w koncu musi przyjsc wiosna.

środa, listopada 16, 2005

Dzieki poteznej dawce kofeiny tymczasowo przelamalem marazm i nude jesienna i ochoczo nuzam sie w pracoholizmie. Och, jak mi dobrze.

piątek, listopada 04, 2005

Nadchodzi zima, obrastam w tluszcz i coraz dluzej spie. Moim totemem jest niedzwiedz.

wtorek, października 25, 2005

Przezylem wielki najazd bakteryjkowych zebojadkow. Bolalo jak diabli, ale dzieki wsparciu rodziny i pomocy lekarza poradzilem sobie z tym wielkim dla mnie problemem. Teraz jest fajnie.

czwartek, października 13, 2005

Kosmici zaatakowali metro. Na przywodce kosmitow wyznaczony zostal pewien arab. Dodatkowo przyznal on sie do huraganu i trzesien ziemi. Poszukiwania trwaja. Jasnowidzowie w toku.

czwartek, października 06, 2005

Moj kochany blozku, dawno nie pisalem ale zabiegany bylem. Mam nadzieje ze nie zaniedbalem cie na dlugo. Twoj piszacy wlasciciel.

czwartek, września 29, 2005

Moj kochany blogu! Dawno tu nie umieszczalem zadnych bzdur wiec teraz umieszcze: bzdura, bzdura, bzdura. Mam nadzieje ze to zaspokoi twoja potrzebe bycia wypelnianym. Do nastepnego hej.

wtorek, września 27, 2005

Czy haslo bloguje wiec jestem, moze stac sie dewiza wspolczesnego swiata? Czy blogi sa jeszcze jedna forma kontroli nad spoleczenstwem (psychologia statystyczna), czy tez sa niepotrzebnie lansowanym przez media przezytkiem ery ponowoczesnej?

czwartek, września 22, 2005

Sloneczko zaszlo za gore. Wilk Fefnir pozera slonce. Ksiezyc pokona wilka i powroci ze sloncem.

środa, września 21, 2005

Piekna jesien sie szykuje, niestety jeszcze szybciej nastanie zima, a wraz z nia zalamania pogody deszcze mrozy i sniegi. Aaaach! Jakze sie nie moge doczekac.

poniedziałek, września 19, 2005

Malego kroliczka dopadli zbojcy. Nie bedzie na kroliczku futerkowej szuby. Sprawiedliwe to jest mowicie, wiec czemu zbojcow trzech a krolikow miliony?

sobota, września 17, 2005

Swiat piekny jest piekny jest swiat i ja to wiem. Slonka nie ma pada deszczyk a nad wszystkim wisi dzwon. Komu bije nie wiem ja, jak zabije bedzie znak.

piątek, września 16, 2005

Ostatni tydzien jest doskonalym przykladem na to jak chamska i brzydka jesien za pomoca swoich brudnych chwytow moze zniszczyc lato w pelni sil. Lato wycofalo sie z wyscigu por roku, prowadzi jesien. Moze w przyszlym roku da sie namowic na ponowny udzial.
Glupie wierszyki specjalnoscia moja. Czemu nikt komentowac nie chce.

czwartek, września 15, 2005

Sloneczko prosze otworz buzie,
wesola chmurka ci tam naszczy,
a kiedy pelna bedzie buuuzia,
piorunek sprytnie sie wymlaaaszczy.
Mzawka zamzyla oczy znuzone, slonca blasku lakne. Snieg nie przychodzi w moja strone chyba znowu zasne.
Nie moge wprost doczekac sie zimy, wielkich bialych zasp i marznacego oddechu na szybie w autobusie. Czekam siarczystych mrozow, skrzypiacych butow i pijaczkow proszacych o cieple piwo.
Nim wrony zasnal zmarzniete w locie, przyjdzie znow wiosna z nogami w blocie.

środa, września 14, 2005

Slonko juz slabiej swieci. Pioruny bija w dzieci. Zastanawiam sie jak to mozliwe ze leczenie kanalowe wywolalo u mnie zapalenie tkanek okolowierzcholkowych. Mozliwe ze zadzialala tutaj podobna zasada jak przy homeopatii, ze to co wywoluje chorobe rowniez ja leczy. Najdziwniejsze jest jednak to ze najlepszym srodkiem przeciwbolowym okazuje sie aspiryna. Paracetamol tez jest niezly a ibuprofen mozna jesc jak cukierki i tak nie zadziala. Dzis jest sroda a jutro czwartek. Wkrotce przyjdzie zima a w zimie slonca ni ma.

poniedziałek, września 12, 2005

Niebieska sarenka gubi zolte klocki. Nadchodzi jesien a chmurki rosna w gore. Martwy naskore osuwa sie na ziemie trafiony demencja. Niech zaskocza nas gornicy, nie bedziemy kopac chcicy.

piątek, września 09, 2005

Czy zaba w swojej zielonosci moze ugoscic gosci? Czy zielonosc zabia w kontaktach nie przeszkadza? Czy skocznosc zabich nozek, chroni od pogrozek? Czy zolte oczy zabie powodzenie daja w stawie? Czy rak zabi zabojca nie wytnie z zaby kojca?
Trudne jest zycie zabie w tym niegoscinnym stawie.

poniedziałek, września 05, 2005

Czy odrobina slonca tlumaczy ekstremistyczne zachowania deszczu? Czy gowno w rzece zawsze plynie z pradem. I gdzie sie podzialy male kuleczki.

piątek, września 02, 2005

Chyba przestane dodawac kolejne wpisy. Pisarstwo nie jest moja mocna strona. Nie wychodzi mi i coraz gorzej to sie czyta.

poniedziałek, sierpnia 29, 2005

Kolejny sloneczny tydzien denerwuje mnie swoja slonecznoscia. I tak ma byc dlugo. Ja tam nie wierze, i tak zezre nas gronkowiec.

środa, sierpnia 24, 2005

Troche mi sie kreci w glowie. Jem pyszniutki gulaszek. Jestem w miare szczesliwy. Gdyby jeszcze bylo upalnie.

wtorek, sierpnia 23, 2005

Przezorny zawsze ubezpieczony, nos helm i w domu i w szkole. Dzieki niemu unikniesz starcia z nisko przelatujacymi bocianami. Dzieki takim i innym poradom nasz poradnik jest najlepszym poradnikiem z poradami.

poniedziałek, sierpnia 22, 2005

Tydzien sie zaczyna. Jebany gronkowiec popsul mi weekend. Skad to cholerstwo sie bierze w wodzie? Przychodzi, przybiega czy co? Moze w przyszlym roku. Albo w grudniu. Nim sie czlowiek zorientuje mina swieta.

piątek, sierpnia 19, 2005

Nadchodzi piekny weekend. Bede moczyl pryszcze tyleczkowe i chodowal czerniaka. Super. Ulubione zajecie tysiecy moich rodakow.

środa, sierpnia 17, 2005

Myslicie pewnie, ze ja nic tylko o pogodzie nawijac umie? Mylita sie. Tylko to ciekawe dziac sie tutaj moze. Wszystko inne marnosc nad marnosciami. Zaliz wzdy i takie tam.

wtorek, sierpnia 16, 2005

Deszcz zwykly deszcz dzisiaj z rana. Wrocilem z urlopu. Fajnie bylo odpoczac od wszystkiego i zanurzyc sie w slodkim nierobstwie, oraz dzikiej turystyce.

czwartek, sierpnia 04, 2005

Pada deszczyk pada. Z gory woda leci. Wszystkie grzechy zmywa i chamuje postepy drogowcow walczacych z totalnym rozbebeszeniem drogowym. Wkrotce to wszystko sie skonczy razem z nadejsciem jesieni. Zima. A pozniej znowu wiosna. I lato.

środa, sierpnia 03, 2005

Od wschodu do zachodu raduja sie narody.
Slonce zaginionym bedac dzis wraca na swe dawne drogi.
Szczesliwe serce me w piersi radosnie skacze,
nie jestem sam. Ujrze jej oblicze
wytesknione od wiekow, wrzacym potem zlane.
Nie jestem sam. Teraz z nim zostane.

wtorek, sierpnia 02, 2005

Wczoraj wracajac do domu widzialem ciekawa rzecz. Ewenement w skali calego globu. Usmiechniety kierowca MPK. Wesola twarz wybila sie ponad ogolnozawodowy smutek, burzac tym samym moje wrazenie stabilnosci i ciagloci w tym zawodzie. Pijany ani nacpany nie byl, alkoholu od niego nie czulem. Wesolo potrabywal do mijanych dziewczyn, machal staruszkom. Szkoda ze musialem wysiasc pod urzedem wojewodzkim gdyz pewnie bylbym swiadkiem jak autobusikowi rosna skrzydla i zabiera kierowce prosto do nieba.

poniedziałek, sierpnia 01, 2005

Pogoda wreszcie zrozumiala ze traci popularnosc serwujac nam upaly. Jest chlodno milo i przyjemnie. Jedyny mankament to taki ze nie ma slonca, ale to jest poswiecenie na ktore jestem gotow. Odwaze sie i bede spal przy otwartym oknie.

czwartek, lipca 28, 2005

Deszczyk byl deszczu nie ma.
Z nieba plyna potoki lawy zalewajac ludzi i ulice. Wkrotce jak ufole przyleca do Polski to bede skladac obywateli z kupek popiolu. Jan Kowalski - miliard czastek. Nic tylko rzewnie zaplakac suchymi lzami. Dobrze ze mam wiatraczek. Rozwieje moj pyl i nie beda mieli nic do skladania. Super. Po prostu bosko.

środa, lipca 27, 2005

Witam!
Kolejny wesoly sloneczny dzien. Muchy pijane goracem obijaja sie o szyby. Pot leje sie ze mnia wesolym strumyczkiem i wsiaka w krzeslo, juz teraz smierdzi jak kilkudniowy trup. Pod koniec roku zakwitnie, powie ze mnie nie lubi i wyjedzie w gory. Eeech. Trudno dzis o dobre meble.
W kazdym razie jest cieplo i nudno.

wtorek, lipca 26, 2005

Pogoda klasycznie wyciagnela kopyta. Najpierw lalo, a teraz jest po prostu goraco. I jak tu wierzyc synoptykom. Juz lepiej bylo jak lalo, przynajmniej bylo chlodno. A nadmiar wilgoci? Kobiety i zaby nie narzekaja.

środa, lipca 20, 2005

Wredny sabotazowy atak pozbawil mnie wczoraj mozliwosci napisania kilku slow do moich czytelnikow. Uwaga czytelnicy: kilka slow. Brawa i oklaski prosze skladac w przedpokoju. To wymagalo ode mnie tyle wysilku ze ide spac. Dobranoc.

poniedziałek, lipca 18, 2005

Minal kolejny dzien. Wprost nie moge sie doczekac zimy. Slonce w oczy mnie dobija. Jeszcze bardziej dobija mnie gorac i nuda. Normalnie takiej stagnacji to juz dawno nie przezywalem. Eeech...

czwartek, lipca 14, 2005

Wsparcie chemiczne dotralo w ostatniej chwili. Niektore przyczolki zostaly odbite. Dzisiaj przybyla zamowiona tajna bron typu As, ustawiczne bombardowania przyniosly w koncu zakladany skutek. Kampania w toku.

środa, lipca 13, 2005

Kolejny dzien walki na froncie chorobowym. Wirusy zajely kilka znaczacych przyczolkow. Ostrzeliwuja nasze pozycje, pod wieczor spodziewane wsparcie batalionu chemicznego. Sen, apap, aspiryna!

wtorek, lipca 12, 2005

Dzisiaj sie troszke lepiej czuje. Wiem, ze od kilku dni pisze o totalnych pierdolach, ale moje skromne zycie przepelnia codzienny kieracik. Praca, dom, spanko. Dobrze ze w lykendy moge zrobic czasem cos innego, inaczej dawno bym juz zwariowal. Czy czyta to ktos o kim nie wiem ze czyta?

poniedziałek, lipca 11, 2005

Kreci mi sie w glowie, caly swiat wiruje. Pewnie bede chory dopadly mnie mikrobskie chamy. Umre wkrotce nagle, ziemie wnet nawioze. Chcialem se polatac, bede parowozem.
Pogoda dzisaj jest w miare. Rano padalo, a teraz jest chlodno, ale nie pada. Ciekawe jak dlugo utrzyma sie taki stan. A na marsie sucho.

piątek, lipca 08, 2005

Weekend sie zaczyna. Sie likenduje. Bedzie super. Zajezdze sie na rowerku na amen.
I znowu lato zaskoczylo drogowcow, zapowiadali deszcze a mamy upaly. Moze to i dobrze. Ale ja nie lubie sie gotowac na slonku, wtedy jest za goraca.

czwartek, lipca 07, 2005

Zrobilem eksperymenta. Zapokupilem trzy ekspresowe jednokubkowe kawy i je wypilem. Ciekaw jestem czy mnie to obudzi. Licze sie z ryzykiem ucieczko moich wrzodow przez sciane zoladka. Pozyjemy zobaczymy, ale tez zobaczymy czy pozyjemy.
Pogoda dzisiaj straszna, niby jest cieplo ale slonka nie ma (i dobrze), ale ani w ta ani w tamta. Ani to pada ani to grzeje. Taka niezdecydowana.

środa, lipca 06, 2005

Wczoraj podczas regulacji i konfiguracji rowera dolozylem sobie piacha w nochal. Nic tylko sie zalamac. Starzeje sie. Za chwile skopie sie w ciemnej uliczce, albo co.
Dwiesciepiedziesiat tysiecy prorokow,
co dzien, co chwile dotrzymuje mi kroku.
Nie moge jesc, nie moge spac wcale,
cuda mi prezentuja okazale.
Nie uwierze, nigdy, cudow nie ma,
przypadkiem ide srodkiem nieba.

wtorek, lipca 05, 2005

Wczoraj zapokupilem rower, jako ze byla to droga przez meke wiec oszczedze wam jej tutaj. Wystarczy ze nadmienie ze wiekszosc elementow bede musial wymienic, czesc dokupic duzo samemu wyregulowac. Ale jezdzi i sie kreci. To chyba dobrze. Pumpka tez by sie przydala. Ale co tam, nie mozna miec wszystkiego. Teraz musze jeszcze zakupic mape turystyczna okolicy i ruszyc zwiedzac i poznawac, ale przede wszystkim odnalesc lokalne kapieliska.

poniedziałek, lipca 04, 2005

Bede sie odchudzal, tluszczyk z brzusia spalal. Bede se rowerkiem w miescie popierdalal.
Przeklete przyczyny techniczne, jak zwykle wszystko sie na nie zwala. Zone boli glowa - problemy techniczne. Nie staje - problemy techniczne. Zabiles zone, dzieciaki tesciowa i sasiadke - tak samo. Ze tez problemy techniczne nigdy nie dotykaja glownych sprawcow powyzszych problemow technicznych.

piątek, lipca 01, 2005

Po moim biurze chodzi nieswiadomy pozeracz cudzych buleczek. Kupilem sobie dwie i kefirek, ale pomyslalem ze nie zjem dwoch na raz, jedna odlozylem dalej. Wypilem kefirek zjadlem buleczkie. Po godzinie postanowilem zjesc druga lecz jej nie odnalazlem. Czyzbym byl nieswiadomym samoozeraczem? Zaczynam sie bac samego siebie. Jeszcze zbirow nasle na siebie i tyle bedzie.
Mala Porabana Korporacja (w skrocie MPK) wprowadzilo imienne bilety sieciowe. Nalezalo sie tego spodziewac juz od dawna, jednak nie zostalo to poparte zadnym spadkiem ceny. I ja mam wrazenie, ze jest to mocno zakryta podwyzka. Gdyz nie mozna w kilka osob na jednym bilecie jezdzic, kazdy musi miec swoj. Ciekawe ile na tym zyskaja?

czwartek, czerwca 30, 2005

Ciekawe czy kazdy material majacy stycznosc z zywnoscia musi spelniac normy. I czy dotyczy to takze kleju jakim korki przyklejane sa do kartonow. Nie zebym sie bal takiego materiala, tyle tylko ze od samego rana jem klej i nie wiem czy skracam sobie zycie czy nie. Moze nie. Pewnie i tak na silikonie jest oparty. Najpierw sie opieral, a pozniej padl.
W zwiazku z narastajaca fala upalow rzad zaleca ograniczenie uzywania otwartych kudolnie literek. W literkach nie dosc ze nie gromadzi sie woda to jeszcze perfidnie ucieka. Zatem, obywatelu ograniczaj uzycie niepotrzebnych zglosek. Jesli chcesz mozesz ich uzywac, ale wiaze sie to z obowiazkiem dostarczenia 2.3 litra uryny pod wskazany przez wlasciwy organ administracyjny adres. Powodzenia i pamietajcie: Mocz nasz powszedni dobrem ogolnym narodu!

środa, czerwca 29, 2005

Fajnie jest miec kogos kto interesuje sie twoim losem. Dla kogo wazne jest to czy chodzisz glodny czy nie, kto boi sie o ciebie, kto pyta o zdrowie gdy kaszlesz, kto nie boi sie walnac cie w plecy gdy sie zadlawisz. Tylko zeby nie przesadzac.
Dzisiaj zauwazylem ze moja opalenizna nie jest jednorodna. Rozklada sie nierownomiernie. Kolor ciemnorozowy wydobywa z mojej skory miejsca pozbawione pigmentu. Wygladaja jak biale drobne plami. Wygladam jak rogacizna. Moze to znak? Wole jednak myslec o sobie ze jestem buhajem niz rogaczem.

wtorek, czerwca 28, 2005

Kolejny goracy dzien. Wiatraki wyja, zar sie z nieba leje. Nuda totalna. Co prawda wybory coraz blizej, ale nikt nic nie wyciaga. Zadnych zaginionych dzieci, kochanek braci blizniakow (oprocz pewnych dwoch faszystow - oszolomow). Zapowiada nam sie rozmemlana jesien wyborcza.

poniedziałek, czerwca 27, 2005

Kolejny sloneczny dzionek, wyglada na to ze pelna zlosliwosci pogoda psuje sie wtedy gdy mi zalezy na tym by sie nie psula. Dzieci staja sie najbardziej krnabrne w chwili gdy najbardziej oczekujemy od nich posluszenstwa. Doszedlem do wniosku, ze w tak egoistycznej ekshibistionistycznej i egocentrycznej instytucji jaka jest taki log bede pisal tylko i wylacznie o sobie. A co. W koncu to o mnie jest. Jesli sie komus to nie podoba niech sobie zalozy wlasny i pisze o mnie, albo o sobie, albo o kims innym. Przykladowo o pewnym Andrzeju, psychologu. W koncu to taki mily czlowiek.

niedziela, czerwca 26, 2005

Parszywy atak schodow na moja osobe zostal udaremniony, straty: lokiec, stopa i plecy. Strat po stronie wroga nie odnotowano. Ladna pogoda, brzydka pogoda. Cieplo, zimno. Wszystko sie zmienia.

piątek, czerwca 24, 2005

Chlodna woda na goraca glowe, jest tym co pozwala mi rano wstac z wyrka. Co prawda jest chlodniej ale te zjedza nas komary. Oglasza sie alarm dla miasta! Flota komarzych zabojcow zbliza sie z nieuchronnym bzykiem. Krewwww! Oni pragna naszej krwiii. Uciekajmy, uciekajmy!
Goraco, nic mi sie nie chce, nic nie dziala. Jesli ktos chcialby podbic nasza mala zielona planete (kiedys byla niebieska, ale skisla) to ma ku temu najlepsza okazje.

czwartek, czerwca 23, 2005

Gdy mlodszy brat zazdrosci starszemu to umieramy we snie.
Troche to dziwne pisac cos sobie a muzom, ale jakby sie jakas muza znalazla to moglaby sie popisac i komentarza wstawic. Wszyscy wiemy kto jest wszystkiemu winien.
A dzisiaj przywalila mi sie piosenka: I don't want to dance, dance to the end of nowhere. Ciekawe gdzie ja zaslyszalem, gdyz obudzilem sie z nia juz w glowie. Pomiedzy zasnieciem a obudzeniem sie uslyszalem ten utwor. Dziwne.

środa, czerwca 22, 2005

Dzien jak codzien, troche chlodniejszy. Rzeski z rana. Teraz jest chlodniej i ciemniej. Dni moje policzone: od teraz az do smierci.

wtorek, czerwca 21, 2005