niedziela, maja 18, 2008

Noc Muzeów w Rzeszowie

W sobotę siedemnastego maja o godzinie dziewiętnastej można było ujrzeć widok, który w dzisiejszych czasach jest widokiem prawie całkowicie niewidzianym. Tłumy w muzeum - stada tłoczące się przed wejściem, przepychające się przez korytarze, lepiące się do gablot. Zgodnie z przewidywaniami zainteresowanie było tak ogromne, że konieczne było zatrudnienie firm ochroniarskich dla ochrony cennych eksponatów.

Muzeum Okręgowe:
Malarstwo z kolekcji rodziny Dąmbskich, twarze sumiastych sarmatów, statecznych dam, romantycznych pensjonariuszek patrzące ze ścian. Dzieła włoskich mistrzów, polskich naśladowców, nieznanych geniuszów.
Pejzażysta Jan Stanisławski, widoki na Dniepr - piękne drobne malowane olejem widoki, od dokładnie szczegółowych po kilka maźnięć pędzlem popadających w impresjonizm. Dwa widoki z tęczą szczególnie mi się podobały.
Pokazy walk między różnymi formacjami entuzjastów dawnych broni były źle zorganizowane, nie było przygotowane żadne podwyższenie, walki odbywały się prawie w tłumie. Ktoś mógł zostać ranny.

Muzeum Historii Miasta Rzeszowa:
Makieta dawnego Rzeszowa - nie wiedziałem, że było tu tyle stawów, tyle rzek, tak dużo wody. Zdjęcia, pieczęcie, odezwy - wszystko co jest związane z dawnym życiem miasta. Szkoda tylko, że tak mało zaprezentowanych było zdjęć z kolekcji Janusza. Jak na dłoni widać było, że muzeum potrzebuje pomieszczenia na prezentację tej niezwykłej kolekcji.

Muzeum Etnograficzne:
Dawne stroje, większość podparta zdjęciami, z początku dwudziestego wieku, niektóre nawet z lat pięćdziesiątych. To niesamowite, jak się pomyśli, że nasi rodzice mieli okazje mieć takich dziadków, wujków, sąsiadów. W sukmanach, z przepaskami - niesamowite.

Muzeum Archidiecezjalne:
Duży zbiór sztuki sakralnej, jako główną atrakcję można obejrzeć mszał z czternastego wieku. Każdy mógł wejść i zobaczyć piękne rzeźby i wpisać się do księgi pamiątkowej, też tam byłem i sie wpisałem.

Do muzeów wybiorę się w zwykły dzień, tak by odetchnąć magią pustych korytarzy, zimnego powietrza, skrzypienia parkietu które niesie się po salach.

sobota, maja 10, 2008

Ojcowski Park Narodowy

Długi majowy weekend zapowiadał się wyjątkowo słoneczny (oczywiście nie na podkarpaciu, do tego trzeba się przyzwyczaić), więc korzystając z wolnego czasu wybrałem się do Ojcowa. Jest on zlokalizowany tylko dwie godziny pociągiem od Rzeszowa. Później jeszcze pół godzinki autobusem i można cały dzień łazić pośród zjawisk krasowych. Leje, jaskinie, słupy - wszystko to co tygrysy lubią najbardziej.
Dodatkowo, z racji położenia, na większych wzgórzach nasi pradawni włodarze zamontowali zamki obronne (widział ktoś kiedyś zamek zaczepny?), można podziwiać baszty, dziedzińce i flanki wykonane z wapiennej skały której się tam wala po polach na tony. Całkowity koszt wycieczki to około sto złotych, łącznie z kiełbasą z grilla i żurkiem w przydrożnym barze.

Tu jest album ze wszystkimi zdjęciami.

poniedziałek, maja 05, 2008

Zmiany

Kupłem sobie dziś dwa tysiące czterdzieści osiem megabajtów nowiutkiej pamięci, celem wymuszenia jako takiego działania na swoim zmęczonym życiem laptopie. Rozkręciłem obudowę, wymieniłem kostki - obowiązkowe zastanawianie się, jak to się cholerstwo wsadza, gdzie ma być ten bolec i gdzie jest ta dziurka?
Po zapięciu przyszedł czas na rytualne przedmuchiwanie wnętrzności - no bo jak już się odkręciło obudowę to czemu nie przedmuchać? Coś grzechocze - śrubka, potem jeszcze jedna, kolejna, jeszcze jedna, piąta? Cholera, tyle ich tam siedziało co w grzechotce. Po wymieceniu wszystkich śrubek, coś tam jeszcze grzechocze, ale już nie rozkręcam dalej, po złożeniu - odpalenie.

Działa? Działa!

Działa? Klawiatura działa? Nie ma przypadkowych wciśnięć, bezsensownych powtórzeń - morze to te śrubki? Nie, to nie możliwe. Tylko po co ja kupiłem nowego keyboard'a na USB?