poniedziałek, maja 05, 2008

Zmiany

Kupłem sobie dziś dwa tysiące czterdzieści osiem megabajtów nowiutkiej pamięci, celem wymuszenia jako takiego działania na swoim zmęczonym życiem laptopie. Rozkręciłem obudowę, wymieniłem kostki - obowiązkowe zastanawianie się, jak to się cholerstwo wsadza, gdzie ma być ten bolec i gdzie jest ta dziurka?
Po zapięciu przyszedł czas na rytualne przedmuchiwanie wnętrzności - no bo jak już się odkręciło obudowę to czemu nie przedmuchać? Coś grzechocze - śrubka, potem jeszcze jedna, kolejna, jeszcze jedna, piąta? Cholera, tyle ich tam siedziało co w grzechotce. Po wymieceniu wszystkich śrubek, coś tam jeszcze grzechocze, ale już nie rozkręcam dalej, po złożeniu - odpalenie.

Działa? Działa!

Działa? Klawiatura działa? Nie ma przypadkowych wciśnięć, bezsensownych powtórzeń - morze to te śrubki? Nie, to nie możliwe. Tylko po co ja kupiłem nowego keyboard'a na USB?

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Gratuluje! dodatkowa pamieć kazdemu facetowi sie przydaje ;)

Dobowet pisze...

dziwne ze w opowiesci o laptopie pojawia sie "morze"

Anonimowy pisze...

Morze to zawsze miły akcent

Prześlij komentarz