Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2008

Noc Muzeów w Rzeszowie

Obraz
W sobotę siedemnastego maja o godzinie dziewiętnastej można było ujrzeć widok, który w dzisiejszych czasach jest widokiem prawie całkowicie niewidzianym. Tłumy w muzeum - stada tłoczące się przed wejściem, przepychające się przez korytarze, lepiące się do gablot. Zgodnie z przewidywaniami zainteresowanie było tak ogromne, że konieczne było zatrudnienie firm ochroniarskich dla ochrony cennych eksponatów. Muzeum Okręgowe: Malarstwo z kolekcji rodziny Dąmbskich, twarze sumiastych sarmatów, statecznych dam, romantycznych pensjonariuszek patrzące ze ścian. Dzieła włoskich mistrzów, polskich naśladowców, nieznanych geniuszów. Pejzażysta Jan Stanisławski, widoki na Dniepr - piękne drobne malowane olejem widoki, od dokładnie szczegółowych po kilka maźnięć pędzlem popadających w impresjonizm. Dwa widoki z tęczą szczególnie mi się podobały. Pokazy walk między różnymi formacjami entuzjastów dawnych broni były źle zorganizowane, nie było przygotowane żadne podwyższenie, walki odbywały się prawie w...

Ojcowski Park Narodowy

Obraz
Długi majowy weekend zapowiadał się wyjątkowo słoneczny (oczywiście nie na podkarpaciu, do tego trzeba się przyzwyczaić), więc korzystając z wolnego czasu wybrałem się do Ojcowa. Jest on zlokalizowany tylko dwie godziny pociągiem od Rzeszowa. Później jeszcze pół godzinki autobusem i można cały dzień łazić pośród zjawisk krasowych. Leje, jaskinie, słupy - wszystko to co tygrysy lubią najbardziej. Dodatkowo, z racji położenia, na większych wzgórzach nasi pradawni włodarze zamontowali zamki obronne (widział ktoś kiedyś zamek zaczepny?), można podziwiać baszty, dziedzińce i flanki wykonane z wapiennej skały której się tam wala po polach na tony. Całkowity koszt wycieczki to około sto złotych, łącznie z kiełbasą z grilla i żurkiem w przydrożnym barze. Tu jest album ze wszystkimi zdjęciami.

Zmiany

Kupłem sobie dziś dwa tysiące czterdzieści osiem megabajtów nowiutkiej pamięci, celem wymuszenia jako takiego działania na swoim zmęczonym życiem laptopie. Rozkręciłem obudowę, wymieniłem kostki - obowiązkowe zastanawianie się, jak to się cholerstwo wsadza, gdzie ma być ten bolec i gdzie jest ta dziurka? Po zapięciu przyszedł czas na rytualne przedmuchiwanie wnętrzności - no bo jak już się odkręciło obudowę to czemu nie przedmuchać? Coś grzechocze - śrubka, potem jeszcze jedna, kolejna, jeszcze jedna, piąta? Cholera, tyle ich tam siedziało co w grzechotce. Po wymieceniu wszystkich śrubek, coś tam jeszcze grzechocze, ale już nie rozkręcam dalej, po złożeniu - odpalenie. Działa? Działa! Działa? Klawiatura działa? Nie ma przypadkowych wciśnięć, bezsensownych powtórzeń - morze to te śrubki? Nie, to nie możliwe. Tylko po co ja kupiłem nowego keyboard'a na USB?