czwartek, marca 01, 2007

Zaćmione światło

Wracał późną nocą przez zaciemnione boczne drogi. Usiłował sobie przypomnieć kto go wrobił w tę robotę i solennie obiecał winowajcy, że żywy z tego nie wyjdzie. Niestety jego umysł nie przywołał żadnego nazwiska ani twarzy - zemsta musi swoje odczekać. Teraz należało skupić się na drodze coraz słabiej oświetlanej nikłym blaskiem księżyca. Minął jakąś wioskę i wyjechał w szczere pola, droga słabo odcinała się w świetle reflektorów. Nagle zapadła całkowita ciemność, wszelkie światła których i tak niebo skąpiło zgasły. Zwolnił, przez chwilę jechał w ciemności. Gwałtownie zahamował - w niedalekiej odległości w niebo strzelił jasny słup światła. Oślepił go. Zatrzymał samochód, wysiadł - postanowił zobaczyć skąd wydobywa się to światło. Dobiegało ono bezpośrednio z ziemi, spod brzozy stojącej na miedzy. Rozgarnął ziemię i zaczął kopać rękami. Po krótkim kopaniu trafił na jakiś przedmiot zawinięty w rozpadającą się skórę. Gdy tylko dotknął go dłońmi słup światła zgasł - pozostało jedynie delikatne jarzenie starej księgi.
Wiele lat później siedząc w swojej pracowni w otoczeniu wielu ksiąg, artefaktów i amuletów z rozczuleniem wspominał ten dzień w którym dowiedział się jak wiele zawdzięcza swoim przodkom, że tak jak oni w chwili zaćmienia widzi skarby ukryte przez dawno zapomnianych uczonych.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ciekawe czy pod Wieżą Magów też Coś jest.

Prześlij komentarz