Podczas przeprowadzki nadchodzi taki moment w którym trzeba wykonać kilka dziur w ścianach. Niezwykle pomocna w takich przypadkach jest zwykła wiertarka. Na początku idzie łatwo, sześć dziur pod półeczki - wierci się jak w masełku. Cel następny - kinkiet w kuchni, wydaje się prostym celem. Przyłożony, dziurki odrysowane. Wiertło zmienione (nie trzeba tak wielkich dziur jak pod półeczki). Włączamy, przykładamy - bzdryłk. Wybiło korki. Cholera, trafiłem na przewody. Bierzemy dłuto, odsłaniamy przewody, nie są przerwane - przynajmniej tyle. Trzeba mieć dużo szczęścia, żeby trafić dokładnie między dwie żyły w kablu. I w tym momencie zaczyna się jazda, okazuje się, że korki w mieszkaniu nie włączają zasilania. Krótkie śledztwo ujawnia istnienie kolejnych korków, tym razem na klatce. Korki zamknięte są w skrzynce elektrycznej którą otwiera się przy pomocy specjalnego trójkątnego klucza. W międzyczasie przyjeżdża mój brat, Szymon, otrzymuje rozkaz pilnowania lokum gdy ja udaję się na poszuki...