Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 1991

... i 4 Jeźdźcy

Pierwotną cisze gabinetu znamienitego lekarza rozdziera pisk opon większego samochodu. Wahadłowe drzwi rozchylają się i wchodzi czterech „ przystojniaków”. - To on- skrzeczy Kościej- to on gwizdną mi kosę! Doktor podnosi głowę znad biurka. Poznaje swego dawnego pacjenta (Pikus się pomylił to był on). Krzyczy: - Pikus rychtuj działo plazmowe i wal w te kupę kości! W tym momencie rozlega się bojowy okrzyk osiłkowatego żołnierza. Wyjmuje z kieszeni bazookę i celuje w biurko. Naciska spust. Biurko zostaje efektownie zamienione w opał. Doktor z okrzykiem „Jebać Hipokratesa” granatami w napastników. Jeźdźcy idą skrzydłami. Śmierć podaje do Morda. Mord do Głoda. Głód mija obrońców i … gol? Nie ma. Rzeźnik poczęstował go ze śrutówy w bebechy. Po paru godzinach bezowocnych starć (istoty biblijne są nieśmiertelne, a Rzeźnik jest zbyt młody by umierać )pojawiły się dwie białe flagi wśród zgliszczy. Wychodzi Rzeźnik trzymając podłużną paczkę, którą wręczył Kościejowi. Czwórka znika za drzwiami p...

... i pożeracz

To byl spokojny burzowy wieczor. Pikus i ja popijalismy wlasnie podwieczorkowa herbatke gdy w drzwiach mojego gabinetu zacharczal swoja obecnoscia jakis dziwny stwor. Rozbiegany kaprawy wzrok, zaslinione usta, odstajace uszy. Widac ze konus na glodzie. Czasem sie martwie tym jakim powazaniem wsrod zwyklego ludu cieszy sie moj profesjonalizm i fachowe podejscie do pacjenta. Czytalem kiedys... W tym momencie moje przemyslania przerwal przybysz: -Potrzebuje pomocy - czemu oni zawsze mowia rzeczy oczywiste? -Widze, w czym problem? -Jestem na glodzie - znowu, oczywistosci. Moze kiedys opublikuje liste rzeczy ktorych sie nie powinno mowic. -A czego panu tak brakuje? - mam nadzieje ze dobrze oszacowalem plec jegomoscia, wygladal raczej jak nietutejszy, wolalem nie ryzykowac niezadowolenia. W tym momencie wreczyl mi maly kawaleczek pewnej dziwnej substancji. Cuchnela okropnie, w dotyku byla niemila i jeszcze ten kolor. w miedzyczasie nawijal ze przybyl z daleka, ze jest glodny ze tego nie ma, ...

... i upał

Słupek rtęci podnosił się stale i nieubłaganie zbliżał sie do temperatry topnienia stali. Dr. Rzeźnik siedział w swoim gabinecie w ogromnym rozłożystym, skórzanym fotelu. Leniwie rozglądał się po pokoju. Jego wzrok prześlizgiwał się po tomach mądrych książek na półce, ominął dyplomy i odznaczenia naukowe, w końcu spoczął na drzwiach. Błagającym wzrokiem prosił drzwi o wpuszczenie jakiegoś pacjenta. Drzwi otworzyły się nagle i do gabinetu wpadła dwójka ludzi mężczyzna i kobieta. Facet-niski łysawy okularnik, kobieta w sile wieku, wyższa od niego. Szybkim ruchem wyjmują legitymacje. -Inspektor Pierzchała, Inspektor Kot-wykrzyczała prawie. -Wydział wewnętrzny - dorzucił facet. -Oni to wiedzą kocie - zgasiła go. -Następny budynek - zgasił obu doktor. Gdy wyszli doktor zwrócił się do narratora: -Słuchaj albo zaraz sprowadzisz mi jakiegoś pacjenta, albo będziemy musieli zrenegocjować naszą umowę. Natychmiast po tych słowach w chmurze siarki i dymu ukazała się mała rogata, podkuta postać. -B...

... i światło dnia

Światło dnia przygasało. Ciemność powoli wlewała się przez wpółotwarte drzwi. -To był dobry dzień - pomyslał Rzeźnik. Wziął utarg z szuflady i już miał schodzic do podziemi swojego domu, gdy w drzwiach pojawił się szczupły wysoki mężczyzna ubrany na czarno. Rzeźnik cofnął sie za biurko przejęty wzrokiem nieznajomego. -Witaj - głos jego przepełniony był tym szczególnym rodzajem aksamitu za którym szczególnie szaleją kobiety. -Witam pana. W czym mogę pomóc?. -Przepraszam, że przybyłem tak późno, ale światło dnia rani moje oczy. Rzeźnik zrozumiał, chciał się cofnąć. Wampir jednym skokiem znalazł sie na biurku, i delikatnie pchnął lekarza na rozłożysty fotel. -Zrozum gdybym, był głodny to już dawno bym sie najadł. I tu uśmiechnął się pokazując odrobinę za długie kły. -Hipokrates zobowiązuje. -Nie rozumiem? -Nasz klient nasz pan. -A to rozumiem. Pańska wiedza będzie mi bardzo pomocna. -Zazwyczaj jest tak, że klient siada na tym foteliku i mówi "panie doktorze...". -Rozumiem. Lekka...

... i krasnoludki

Był to kolejny zwykły dzień w życiu doktora Rzeźnika, na dworze zimno. Pies śpi, a w kasie pustawo. Drzwi otwierają sie z cichym skrzypnięciem i do gabinetu wchodzi siedmiu raczej niskich (wysokich inaczej) facetów, każdy w nowiutkim garniturze od Armaniego, odstawieni jak choinka na święta. Dodatkowo każdy z nich trzyma czarny dobrze wyglądający neseser. -W czym mogę pomóc? - zagaił doktorek. Od przybyszów kasę czuć było na kilometr (dlatego taki miły). -Dzieńdobry - odparł pierwszy z brzegu, o wyglądzie intieligenta. -A przepraszam chamieję w samotności. Dzieńdobry! W czym moge pomóc? Siadajcie - rzekł wskazując zamaszczystym ruchem wszystkie nadające się do siedzenia sprzęty w gabinecie. -Pańska sława sięga daleko - kontynuował przybysz, dotarła również do nas. Jesteśmy właścielami światowego konsorcjum wydobywczego. Złoto, diamenty rubiny i takie tam. Rozumie pan? Przytaknął skinieniem. -Mamy problem z którym wielu wybitnych specjalistów nie mogło sobie poradzić. -Ale ja się na t...