wtorek, lipca 17, 2007

Cus - zabieg

Lekarze przycisnieci wizja braku kasy zawiesili strajk, byl to sygnal dla mnie aby upomniec sie o swoj zapisany dwa miesiace temu zabieg. Nie musialem szukac salonu tatuazu, ale zauwazylem lekki przyrost symbionta.
Przybylem wiec do szpitala miejskiego w Rzeszowie, aby zostawic w nim kawalek siebie. Nie odbylo by sie to bez pomocy. Kasia zawiozla mnie do szpitala, pozniej zas do domu. Juz od czasu wizyt u dentysty wiedzialem, ze niezbyt dobrze znosze znieczulenie i samotna wyprawa do szpitala moglaby sie skonczyc dla mnie conajmniej nieciekawie. Lekarze wzieli mnie do gabinetu zabiegowiego, znieczulili, rozcieli co nalezalo i wycieli potwora. Potwor w sloiczku pojechal na badania ja zas z L4 do domu, po to by dojsc do siebie.
Ciekawe jest to, ze ja i kot tak samo znosimi znieczulenie. Podobnie sie zachowujemy: i on i ja stajemy sie osowiali, bezwladni. Prawie belkoczacy.

Na razie mnie nic nie boli, moze pozniej zacznie. Hej dziewczyny, bede mial blizne na piersi. Seksi nie?

Pod tym postem mozna umieszczac komentarze.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Widze , ze zabieg sie udał :). Zycze szybkiego powrotu do pelnej sprawnosci i gotowosci bojowej :)))))

Anonimowy pisze...

Dobrze, ze masz to juz z glowy. Do chrzcin sie zagoi.

:bomba:

Dobowet pisze...

Tak a kiedy wyniki?

Anonimowy pisze...

Wyjedzie człowiek na chwile z miasta i tyle się dzieje ;)Jak Cię znam to dałeś popalić lekarzowi :D
PS.Nie masz żadnych zabawnych historyjek ze szpitala? żadnej anegdotki albo pomysła na komiks? Pielęgniarki przynajmniej ładne były?

Prześlij komentarz