sobota, stycznia 05, 1991

... i 4 Jeźdźcy

Pierwotną cisze gabinetu znamienitego lekarza rozdziera pisk opon większego samochodu. Wahadłowe drzwi rozchylają się i wchodzi czterech „ przystojniaków”.
- To on- skrzeczy Kościej- to on gwizdną mi kosę!
Doktor podnosi głowę znad biurka. Poznaje swego dawnego pacjenta (Pikus się pomylił to był on). Krzyczy:
- Pikus rychtuj działo plazmowe i wal w te kupę kości!
W tym momencie rozlega się bojowy okrzyk osiłkowatego żołnierza. Wyjmuje z kieszeni bazookę i celuje w biurko. Naciska spust. Biurko zostaje efektownie zamienione w opał. Doktor z okrzykiem „Jebać Hipokratesa” granatami w napastników. Jeźdźcy idą skrzydłami. Śmierć podaje do Morda. Mord do Głoda. Głód mija obrońców i … gol? Nie ma. Rzeźnik poczęstował go ze śrutówy w bebechy.
Po paru godzinach bezowocnych starć (istoty biblijne są nieśmiertelne, a Rzeźnik jest zbyt młody by umierać )pojawiły się dwie białe flagi wśród zgliszczy. Wychodzi Rzeźnik trzymając podłużną paczkę, którą wręczył Kościejowi. Czwórka znika za drzwiami po czym odjeżdża.
-Nie wrócą, na pewno nie wrócą-to był Belzi który pojawił się znikąd (z Piekła) –Wiesz, że tak przemaglowałeś Kościeja, że zrezygnował z zabijania. Wszystko załatwia korespondencyjnie. A tak na marginesie oddałeś mu kosę?
-Nóż sprężynowy- zarechotał Doktor- pewnie się nie kapnie.
Kościej się kapnął i poprzysiągł zemstę. Poczekamy, zobaczymy.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

lól o co kaman, nawet dobre ale za bardzo chaotyczne.

Prześlij komentarz