czwartek, stycznia 18, 1990

Smok i Nimfa

- To ja! – głos do mikrofonu.
- Już otwieram – brzęk domofonu miesza się ze zgrzytem bramy.
- Sorry za nieporządek, ale nie mam kiedy sprzątać. – Uśmiech.
- Przyzwyczaiłam się. To co zwykle? – usiadła na wygodnej sofie. Przyjęła od niego filiżankę herbaty.
- Wiesz co mi się ostatnio przytrafiło? – zagadnął – Przyszedł tu taki „bubek” i gada: „Oddawaj!” . O bogowie, czy oni nie potrafią pytać? Zwieje takiemu księżniczka, to przyłazi z kałachem i skrobie cię kulkami w pancerz!
- To jeszcze nic! Jakiś tydzień temu dwóch takich „bubków” myło sobie „wózek” w rzece. W mojej rzece! Koniec świata! – przeszył ja wstrząs gniewu.
- Ten świat się kończy!
- Już nie ma dla nas miejsca!
Tutaj oboje zaszyli się we własnych myślach. Może i nie ma dla nich miejsca, ale kto przewoziłby turystów na własnym grzbiecie albo oprowadzałby po rzece.
- Taaak! – pociągnął herbatki z wiaderka – trzeba coś z tym zrobić.
- Trzeba coś z tym zrobić – przytaknęła mu. – Będziesz?
- „Kto nie jest z nami, jest przeciwko nam”- hasłem ruchu umagiczniającego i antytechnicznego zakończył co tygodniowe spotkanie przywódców.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Okazuje się, że Arcyłotr ma jednak weselsza część osobowości. Czekam aż opublikujesz całą serie o Rzeźniku.
Jo'ann

Anonimowy pisze...

Pozyjemy. Zobaczymy. Ale moge nieoficjalnie potwierdzic ze Rzeznik jest redagowany i digitalizowany (trudne slowo).

Prześlij komentarz